niedziela, 17 czerwca 2012

OSTRZEŻENIE - NOWY SYNTETYCZNY SŁODZIK STEVIA LUB TRUVIA.

Natychmiast po tym jak Parlament Uni Europejskiej wyraził zgodę na sprzedaż słodzika Stevia w tym roku w listopadzie 2011 roku, wszystkie branże makro "żywność", aby je nazwać w jakiś sposób, zdecydowałby się na szaleńczą wyprawę pochwycenia fanów produktów wykonanych ze Stevii, tj. tłum ludzi cierpiących na cukrzycę, otyłość, cholesterol, itp.., którą spowodowały te branże. Przykładem jest to, że większość z nich krzyczy do nieba, to filia Sugar Ebro zależna od AB Associated British Foods, które wprowadzają do obrotu wyłącznie dla Hiszpanii, słodzik Coca-Cola i Cargill o nazwie "Truvia".

Ale Truvia, to tylko 20% Stevia a pozostałe 80% to Erytrytol (polialkohol zwiększający stężenie cukru we krwi http://www.continents.com/diabetes29.htm) oraz nieznane naturalne aromaty,który wobec braku informacji ze strony spółki, muszą być traktowane jako uzależniające smaki dodawane do produktów. I z tych 20% z Stevia, 0% Steviosido, który jest jedynym składnikiem słodzika Stevia o właściwościach leczniczych.

Oznacza to, że Hiszpańska Spółka Cukrowa będzie próbowała odkupić się od tysięcy zgonów spowodowanych prawnie przez rafinerie cukrowe, również Coca Cola będzie także próbować oczyścić swój wizerunek, ze spowodowania, przez ich napoje gazowane i nadmiar cukru, niezdrowej otyłości, cukrzycy i hyperaktywnosci u dzieci na dużą skalę.

Ale będą starali się odkupić samych siebie, nie stosując naturalnego skarbu stevi, którą nas Matka Natura obdarzyła, ale z "potworem" zwanym Truvia, jak powiedziałem powyżej nic nie wnosi na płaszczyźnie uzdrawiania i w dużej mierze tworzone jest z modyfikowanych genetycznie roślin, które produkują niewielkie lub żadne Steviosido. Cargill i Coca Cola rodzice „potworu” Truvia, opatentowali słodzika na podstawie jednego składnika Stevia nazywane Rebaudiosa i produkt zdaje się mieć skutki uboczne http://side-effects.owndoc.com/truvia-side-effects.html

Stevia Rebaudiana Bertoni, tak nazwany naukowo i w języku Guarani (rdzenny język Paragwaju) ka'a he'e, ma dwa główne cukry non-kaloryczny, Steviosido i Rebaudiosido. W 1887 roku, Moises Bertoni, szwajcarski botanik, określił botanicznie roślinę jako Stevia Rebaudiana, na cześć PG Esteve, botanika z Valencia (Hiszpania) i Owidiusz Rebaudi, chemik, urodzony w Asunción, Paragwaj

Ale jedynie element słodzika Stevia którym jest Steviosido ma właściwości lecznicze razem z innymi elementami towarzyszącymi słodzika i innymi minerałami, aminokwasami, enzymami itp... i które Coca Cola i Cargill wyeliminowały w „potworu” Truvia.

Jako mniejsze zło, Unia Europejska zatwierdziła Stevia jako słodzik wykonany na bazie Rebaudiosido jak i te wykonane ze Steviosido, w odróżnieniu od zezwoleń, który Coca Cola załatwiła w USA wyłącznie dla swojego Rebaudiosido.

Więc będziemy musieli czytać etykiety aby nie zostać oszukani i by wiedzieć co kupujemy.

Trzeba promować formy własnej hodowli Stevia, oryginalna i nie modyfikowana genetycznie, produkować własne naturalne substancje słodzące i używać ich jako potężnego środka medycyny naturalnej do regeneracji naszej trzustki i zostawić cukrzycę tylko w pamięci.

Pod presją spożywczych i farmaceutycznych grup mafijnych ( "lobby"), UE nie dopuściła do obrotu oryginalnej Stevia z rodzimy Guarani, niemodyfikowanej genetycznie, w stanie naturalnym. Innymi słowy, nie jest to legalna licencja na sprzedaż suche liście do zaparzania herbaty ani na słodzik Stevia, ze wszystkimi jego składnikami leczniczymi. Nasi drodzy europejscy parlamentarzyści i z USA, powtarzają historię, która odbyła się w rafineriach cukrowych buraków i trzciny cukrowej z dodatkową trudnością dla stevi w związku z cukrem, który nie będzie sprzedawany ze integralnymi składnikami słodzącymi.

1 Orzeł Mirko

środa, 13 czerwca 2012

REPUBLICA CHECA (czyta się : „REPUBLIKA CZEKA” ) - CZECHY - po polsku

Witam Was wszystkich!!!

Ostatnio odbyliśmy podróż do Czech, pojechaliśmy tam zobaczyć miejsce gdzie latem będą odbywały się Ceremonie ze Świętą Rośliną w środowisku naturalnym, Matki Natury. Podroż była spokojna i dość szybka, bo nie było dużo samochodów ani tirów

Kiedy dostaliśmy się do Cieszyna, człowiek, który czekał na Nas w Czechach, prosił byśmy zamienili troszkę pieniędzy na korony czeskie. Kiedy to robiliśmy, a ponieważ nie było mnie kilka lat na przejściu granicznym, chciałem szukać granicy, ruszyliśmy i okazało się, że właśnie ją przekroczyliśmy i już sklepy mają nazwy czeskie. Moje zdziwienie było spowodowany tym, że kiedy ostatni raz byłem w Cieszynie jeszcze była wyznaczona granica państw.

W mieście Fridek Mystek czekał na nas Robin, człowiek który znalazł miejsce do Ceremonii, mieszkaniec tych okolic. Razem pojechaliśmy do miejsca, gdzie będą odbywały się rytuały. To miejsce jest w okolicach miejscowości Reka.

Dostaliśmy się samochodami, aż na parking. Stamtąd szliśmy pieszo, spacerkiem aż do gospody, która jest otwarta od 10-18.

Na początku droga prowadzi przez gęsty las bukowy, przepiękny widok i matka natura jest tak przyjazna, tak bliska, że człowiek czuje się błogo. Po długim spacerku miedzy drzewami i roślinami, dostaliśmy się do znaku i stamtąd już dróżka prowadzi po łące (już tereny gospody), aż dostaliśmy się do rzeźby, która jest jak strażnik tamtejszej gospody i góry. Przechodzi się przez gospodę, gdzie przyjmuje nas bardzo gościnny gospodarz i nie było mowy, aby nie napić się wyśmienitego trunku: piwo, zimne i czeskie. Po krótkim czasie poszliśmy jeszcze w górę aż dostaliśmy się na łąkę, gdzie będzie montowany namiot wojskowy.

W tym namiocie będziemy spać i tam będą się odbywały rytuały. Po drugiej stronie, prawdopodobnie stanie mój Typy z ogniskiem po środku.

Dla potwierdzenia lub przypieczętowania, że miejsce jest odpowiednie dostaliśmy „znak” od Matki Natury!!! Pojawiła się Tęcza okrągła, która otaczała naszego Ojca Słońce jak pierścień!!!.

Lepiej nie mogło być, ustaliliśmy wszystko i nie mieliśmy ochoty wracać, ale trzeba było.

Rytuały będą trwać 2 dni i 2 noce, w pierwszy dzień przyjeżdżają uczestnicy, zajmujemy miejsca i śpimy na górze. Trzeba przynieść śpiwór i karimaty. Następnie dzień relaksujemy się, oczyszczamy się i dietujemy, aby późnym wieczorkiem wstąpić do rytuału. Następny poranek po rytuale każdy wraca do siebie i przyjeżdża następna grupa.

Drogą mailową wyślę stronę internetową gospody, gdzie jest wytłumaczone jak tam się dostać i jakie są koszty. Wyślę też mail do 10 Smok Beata, która będzie pomagać nam w organizowaniu grupy.

1 Orzeł Mirko.

niedziela, 3 czerwca 2012

„DON”

Zdecydowałem się napisać ten krótki tekst z troską o ludzi, którzy mają otwarte serca i są otwarci na siebie.

Przyjechałem do Polski ponad 30 lat temu. Nawet już jestem Polakiem. Obserwuję neutralnie ludzi, sposób ich zachowania i ich mentalność. Już kiedyś wspomniałem, że Tych Polaków, których poznałem na początku mojego pobytu w Polsce, teraz już nie ma. Wszystko się zmieniło i to dobrze, ale kierunek w którym to się zmieniło i w którym podąża nie jest tym właściwym, takie jest moje zdanie.

W tamtych czasach, ten „spryt”, „kombinatorstwo”, „cwaniactwo”, (które charakteryzuje oczywiście nie wszystkich polaków) a z czego są dumni, był „kierowany” na zdobywanie „dolarów”, handlowanie „przemycanych” towarów z prawie całej Europy Zachodniej i Wschodniej. Wszystko by napompować swoje EGO, wykazać się przed sąsiadami, że "się ma”.

To nie było, aż tak groźnie, bo ci ludzie przynajmniej mieli troszkę szacunku dla innych, pomimo „oszustwa” i”zakłamania” , które są cechami „dobrego handlu”.

Później nastały czasy zmian i przybył tak zwany „kapitalizm” a razem z nim PIENIĄDZE i oczywiście banki. Tak pomału, te instytucje zaczęły, pranie mózgu, by tak zmienić ten „spryt”, kombinatorstwo”, cwaniarstwo” aby stało się potężną „bronią" do zarabiania pieniędzy. Zarabiać nie patrząc na nikogo i za wszelką cenę, by wspinać się ale tylko „materialnie”, niby to dobrze, ale tą "broń" używają przeciwko własnym rodakom, swoich bliskich, raniąc i krzywdząc ich. To powoduje izolowanie się a ich EGO rośnie tak, że myślą, że są „wszechpotężni”, wszechmocni” i że za PIENIĄDZE kupią wszystko. Iluzja tzw. „american dream”, „człowiek sukcesu” , itd.

Dlaczego o tym wszystkim piszę, no właśnie, bo to przerzuciło się na to, co nazywają tu „DUCHOWOŚĆ”, zaczęło się od sprowadzania ziół z Peru, każdy zaczynał to sprzedawać, nie ważne czy one pochodziły z plantacji naturalnych czy z plantacji osadników, pełne chemii i pestycydów, ważne było żeby zarobić. To był jeden z powodów przez który zacząłem zajmować się ziołolecznictwem, bo to jest wiedza, którą ma każdy mieszkaniec małych wiosek lub „prowincji” tam skąd pochodzę. To było mniej więcej 25 lat temu.

Później, kiedy mocno byłem usadowiony na własnej ścieżce duchowej, chciałem dzielić się, z moimi „rodakami” Polakami, wiedzą i doświadczeniem ludów inkaskich i ludów z puszczy Amazońskiej Peru. Pierwszy w Polsce prowadziłem Rytuał Ayahuasca, około 6 - 7 lat temu. Pierwszy zaprosiłem „Curanderos" z Pucallpa, aby ludzie poznali stronę tradycyjną i duchową Świętej rośliny Ayahuaski. Przybyli Don Raul i Don Carlos.

Od tego czasu zaczęło się to co w innych dziedzinach, „sprytu”, „kombinatorstwo”, „cwaniarstwo” i to zapanowało u niektórych polaków i wystarczyło, że wyjechali gdzieś w świat i brali udział w jakiejś ceremonii, lub w Polsce brali udział w jakimś warsztacie lub rytuale by już stać się „szamanem”, „curandero”, „guru”, itd. To wszystko, by zarobić PIENIĄDZE. Zaczęli kontaktować się z ludźmi m.in. z kontynentu amerykańskiego aby sprowadzić ich do Polski by na tym zarabiać. To dobrze, ale nie można w taki sposób, krzywdząc ludzi, oszukując ich a czasami doprowadzając do ciężkiej choroby, tak nie można, bo w ten sposób pomagamy systemowi, by wprowadzili zakazy używania świętych roślin i w taki sposób ośmieszyć, zbagatelizować i zniszczyć wiedzę naszych przodków.

No i każdy co przyjeżdża jest „DON” , „Don Pedro”, „Don Luis”, „Don Jorge”,itd. przyimka tego nie można kupić, nie dostanie się go biorąc udział w jednym, dwóch czy 100 rytuałach. Ten przyimek dostaje się za zasługi, za pomaganie ludziom z własnej wioski, leczenie lub czyny, które ludzie i ludność doceniają i z wielkiego szacunku zaczynają nazywać cię per „DON”. Bo „DON” używano za czasów panowania konkwistadorów,by określić przynależność do szlachty i dla określenia „wyższości” białego człowieka nad Indianami.

I czy chcą, czy nie, jestem jak tarcza dla tych wszystkich co sprowadzają te osoby do Polski. Ale jak stanie się krzywda to ludzie piszą lub dzwonią do mnie, dlaczego to czy tamto, z pretensjami, czy żalami, jakbym ja ich zaprosił. Czuję się jak za czasów studenckich, kiedy założyliśmy grupę muzyczną „KURAKAS” (pierwsza grupa grająca folklor z Andów w Polsce) i kiedy upadł mur Berliński, grupy grający na „zachodzie” przyjeżdżali do Polski i każdy mówił , że to grupa „KURAKAS” , by sprzedawać więcej kaset i płyt.

Ludzie niechcący informują mnie o tym wszystkim i do tej pory milczałem, ale tak dalej być nie może. Niech każdy będzie odpowiedzialny za siebie, dość mam już usprawiedliwienia i chronienia innych.

Jeśli prowadzę Rytuały, ceremonie czy warsztat, informowane są tylko osoby zaufane i bliskie. „NIE WSPÓŁPRACUJĘ Z ŻADNYM ‘DONEM”, co przyjeżdża do Polski, a jeśli tak, to informuję o tym jasno i klarownie.

Pisząc o tym, nie chcę powiedzieć, ani być źle zrozumiany, nie wszyscy przyjeżdżający do Polski są niedobrzy lub źli, nie. Nie chcę też obrazić tych, którzy wykonują swoją pracę rzetelnie, neutralnie i bezwarunkowo. Przepraszam, za te moje żale, ale jestem tylko człowiekiem, a ostatnio dostaję z każdej strony i myślę że niesłusznie.

Mam apel do wszystkich, którzy poczuli chęć zapoznania i odnalezienia SIEBIE i w jakiś sposób chcą korzystać z wiedzy ludów natury, proszę kierujcie się głosem SERCA a nie UMYSŁU ani INTELEKTU, tym bardziej opisami jakie Ci przedstawiają "DONE" i jakie mają "wielkie" możliwości i "wiedzę" a nie będziecie żałować i wyjdzie Wam to na dobre.

1 Orzeł Mirko