środa, 28 marca 2012

PODRÓŻ DO SIEBIE.


Niedawno wróciłem z podróży do puszczy Amazońskiej, to była najbardziej interesująca i najgłębsza podróż, którą odbyłem do tej ziemi. Tej ziemi, która patrzyła na moje narodziny. Ta podróż w pewnym sensie, zamknęła cykl mojego pobytu w tej części naszej Matce Ziemi.

Podczas pobytu w środku lasu, wśród żywych roślin, zwierzęta, powietrze szeptające ci do uszu, gorąca rzeczka (98◦ C) oddychająca w kamiennym korycie kiedy łączy się z nią zimna woda spływająca z gór. Moje ciało odżyło, wzmocniło się i zaczęło odbierać intensywniej sygnały natury.

Szczytem tych przeżyć było gdy w nocy wchodziliśmy do ceremonii Ayahuasca, jak wiecie wchodziłem do tego rytuału kilkadziesiąt razy, prowadziłem też wiele razy, ale tej nocy po raz pierwszy otworzyły się drzwi do Wszechświata (możecie uważać że zwariowałem, nie obchodzi mnie to). Podczas rytuału byłem wszędzie i nigdzie, we wszystkich biorących udział w rytuale (ludzie z całego świata) byliśmy jednością, nawet osoby bliskie oddalone kilka tysięcy kilometrów odczuwały tą jedność. Byliśmy jednością z roślinami, które obdarowały nas wiedzą i zdrowiem, z mocami natury, które opiekowały się nami i kierowały nas, z istotami czy bytami opiekuńczymi, z Matką Ziemią, Święty Ogień, Święta Woda i Powietrze, które było naszym oddechem, ale i też był nami.

Nigdy wcześniej nie poczułem się tak i dziękuję tym wszystkim, którzy popierali i zmusili mnie do wyjazdu : DZIĘKUJĘ!!!. Też dziękuję każdej istocie, która towarzyszyła mi podczas tej podróży. Jestem ogromnie wdzięczny za te dary, które dostałem i czuje ogromny szacunek do Wszystkiego i do Wszystkich. Chcę z całego serca, aby każdy z Was poczuł to, przynajmniej raz w życiu, co to jest Natura, poczuć Ją w ciele, we krwi i w głębi duszy. Nie z opowiadań lub z opisanych historyjek czy opowiadań. Aby to zrealizować powstał projekt, dla którego mamy kawałek puszczy Amazońskiej, który dostaliśmy od Rządu Peru. O tym projekcie, może opowiem przy innej okazji.

To wszystko uwrażliwiło moje spostrzeżenia na świat, ludzi, roślin, wody, itd., dlatego było szokiem powrót do miasta i do cywilizacji. Do hałasów, spalin od samochodów, telefonów, reklam, itd. Ciężko było, ale jeszcze ciężej było, kiedy wróciłem do Polski, kraj w którym osiedliłem się gdzie przyjmowano mnie z otwartymi ramionami i sercem. Trzeba podkreślić, że kiedy przyjechałem do Polski, była to inna Polska niż jest teraz, mogę powiedzieć, że jestem świadkiem jak w ciągu kilkadziesiąt lat, system dokonał prania mózgu tego narodu.

Od kiedy wróciłem z ostatniej podroży, bardziej wyraźnie słyszę codziennie, że: ten kraj jest chory , chora jest władza państwowa, chore jest prawo, chora jest służba zdrowia, chory jest internet, chora jest pogoda, wszystko jest chore!!! A do tego wysoki wskaźnik depresji, powszechna tendencja do narzekania, silne poczucie krzywdy, wysoki poziom nieufności społecznej, przekonanie, że ludzie są źli i że świat jest urządzony niesprawiedliwie, przesunięcie ku negatywności i duży strach przed zmianami, pytam się : Czy to jest zdrowe?

Najbardziej wyraźnie obserwuje się na ulicach smutek i złość. Ale ten smutek to nie jest ten, który niczego się nie domaga, to jest smutek, który karmi się smutkiem innych, bo im więcej smutku , tym lepiej. A złość, to nie taka, która skłania do szybkiej zmiany stanu rzeczy, nie, to złość na innych, na tych, którym dobrze i którym lepiej, a w konsekwencji na tych, którzy potrafią się cieszyć. To złość, która nie może znieść, że ludzie zaznają przyjemności i się cieszą. Widać wszędzie ten smutek i tą złość, a jeśli ktoś życzliwy uśmiecha się do innych, traktuje się go jako podejrzaną osobą. A jeśli ktoś mówi osobie nieznanej „dzień dobry”, wzbudza takie zdumienie, jakie ja wzbudzam kiedy pojawię się w jakiejś małej wiosce w Polsce. Najgorsze w tym jest to, że kiedy człowiek chce temu przeciwstawiać się, traktuje się go jako dziwaka albo wariata. Więc lepiej, dla świętego spokoju, też obnosić się ze swoim smutkiem, i swoją złością. Wtedy można stać się częścią człowieczej tutejszej odmiany rodziny. W tej „nowej” Polsce łatwo jest dorobić się opinii wariata, bo wystarczy się cieszyć, dawać wyraz swojej sympatii do ludzi, śmiać się.

Zastanawiam się , co się stało z tymi polakami których spotkałem kiedy pierwszy raz tutaj przyjechałem, którzy nie mieli materialnego bogactwa, ale mieli wielkie serce, braterstwo, jedność.

To wszystko wyraźniej się czuję i łatwo się zobaczy, kiedy wraca się z dłuższej podróży.

Myślę, że lekarstwem na to wszystko jest nie bać się zmian, nie bać się radości, nie bać się szczęścia, nie bać się miłości, to nie są złe rzeczy, wręcz przeciwnie to jest lekarstwo na to wszystko co się dzieje, które przywróci nam jedność, a najważniejsze człowieczeństwo.

1 Orzeł Mirko

9 komentarzy: